IndeksPortalSzukajLatest imagesRejestracjaZaloguj

 

Parki

Ojciec Chrzestny
Ojciec Chrzestny

Liczba postów : 93
Data dołączenia : 01/02/2012

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeSro Mar 21, 2012 6:47 pm
W tej dzielnicy znajduje się mnóstwo zieleni. Niewielkie drzewka rozciągają się wzdłuż ulic, a każdą wolną przestrzeń między budynkami zajmuje trawa. Jest tak dlatego, że zażyczyły sobie tego władze miasta gdy w Lost Island zaczęły rozpowszechniać się samochody "aby zminimalizować skutki nadmiernej ilości spalin w powietrzu" - jak stwierdził ówczesny burmistrz. W niektórych miejscach wolnej przestrzeni znalazło się tyle, że zbudowano tam niewielkie parki, z których największe mają powierzchnię przekraczającą tysiąc metrów kwadratowych. Najpopularniejszy znajduje się jakieś trzysta metrów od ratusza i został zaprojektowany przez grupę specjalistów, którą zatrudnił burmistrz George Fitcher z okazji trzechsetnej rocznicy założenia miasta. Według mieszkańców miasta jest to przepiękne miejsce. Porośnięte bujną trawą, starannie przyciętymi krzewami i kolorowymi kwiatami. W samym centrum znajduje się płytkie jeziorko z krystalicznie czystą wodą, która lśni w blasku promieni słonecznych jak płynne srebro.
http://mafia.my-rpg.com
Simone Fontane
Franchetti
Simone Fontane

Liczba postów : 39
Data dołączenia : 04/07/2012
Wiek : 27

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeSob Wrz 22, 2012 10:07 am
W życiu chodzi o to by nie dać się zabić. Jak to jednak jest możliwe, gdy przepełnia Cię adrenalina, emocje i trzymając w spodniach gnata widzisz osobę, która nie ma do ciebie szacunku i plując Ci w twarz obraża Cię przy kobiecie twojego życia? Jedyną rzeczą jaką powinieneś zrobić to wycelować w oponenta i nacisnąć spust. To zasada dość brutalna, jednak skuteczna. W Lost Island rodzina Franchetti lubi mieć wrogów przy swoich dawnych przodkach, czyli w grobie. Taki jest dekalog tej Rodziny, a złamawszy już dziesięć przykazań Bożych, naginają oni reguły miasta. Piękny park… Jest dość chłodno, jednak ciało rozgrzewa tytoń wdychany do płuc. Simone idąc parkiem podziwia bujną zieleń. Myśli dlaczego właśnie tutaj się wybrał. Spokój, cisza - dobre miejsce na staranne przemyślenie i posegregowane ważnych spraw. Usiadł na ławce, a roztaczający się w jego oczach obraz pięknego jeziorka przypomina mu jego młode lata. Ojca, matkę, jego pierwszą cudowną dziewczynę i sprzeczki które trwają do dziś. Nie może ich rozwiązać, bo jest to jakoby zawiła zagadka bez odpowiedzi, pozwijany sznurek, którego nie można do końca sprostować. Takie jest właśnie życie – zagmatwane, brudne, z góry założone, jak myśleli w starożytności filozofowie stoiccy. Każda przyjaźń powinna opierać się na zaufaniu i szacunku. Czy tak jest dzisiaj? Fontane szuka po parku człowieka, z którym mógłbym wymienić kilka słów, jednak nie widzi nikogo…
Ojciec Chrzestny
Ojciec Chrzestny

Liczba postów : 93
Data dołączenia : 01/02/2012

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeSob Wrz 22, 2012 5:44 pm
Dzień był zaprawdę piękny. Czyste, chłodne powietrze napełniało płuca ludzi, a promienie słońca prześwitywały przez liście zasadzonych w parku drzew, tworząc pod nimi mozaikę jasnych plamek i cieni. W całej okolicy panowała nienaturalna wprost cisza i spokój. Trudno się dziwić. O tej bowiem godzinie większość mieszkańców Lost Island była w pracy lub zajmowała się domem. Niewielu miało czas spacerować w parku. Simone siedział dość długo, aż wreszcie ujrzał przechadzającego się człowieka. Był to jakiś starszy – pięćdziesięcio-, może sześćdziesięcioletni – pan, ubrany w czarną skórzaną kurtkę, dżinsy i nieco podarte buty. Zapewne osoba z niższych warstw społecznych, nie wiadomo co robił w tej części miasta. Nie byłoby w tej postaci nic ciekawego, gdyby nie duża, granatowa torba, wydająca z siebie głośne stuknięcia i brzęki przy każdym kroku. Ciekawe, co też ten dziad tam niósł. Nagle zatrzymał się, jakieś sześćdziesiąt metrów od członka rodziny Franchetti i przysiadł. Tajemniczy bagaż położył sobie na kolanach i zaczął przy nim grzebać, próbując pulchnymi paluchami dobrać się do zawartości. Uważny obserwator ujrzałby w tym momencie dwóch osiłków, którzy skradali się jakieś dziesięć metrów dalej. Nie ulegało wątpliwości – jeden z wytatuowanych osobników trzymał w ręku kij bejsbolowy. Z pewnością nie mieli przyjaznych zamiarów. W istocie – kiedy tylko zbliżyli się do dziadka (ten akurat wyciągał coś z torby) natychmiast napastnik-bejsbolista ogłuszył go ciosem w głowę, a drugi zaczął go kopać. Przy każdym kopnięciu torba pobrzękiwała.
http://mafia.my-rpg.com
Simone Fontane
Franchetti
Simone Fontane

Liczba postów : 39
Data dołączenia : 04/07/2012
Wiek : 27

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeNie Wrz 23, 2012 10:16 am
Zawsze coś musi zakłócić spokój. Nie ma lekkiej, naturalnie czystej chwili, aby pomyśleć nad tym co dalej. Co dalej z moim życiem? Simone wyzbywając się wszelakich myśli o jego matce, ojcu i jego dalszym życiu, skupił wzrok na starszym człowiekiem który niósł torbę. Był to człowiek z marginesu społecznego, a więc co mógł mieć tak cennego w bagażu dla człowieka pochodzącej z mafijnej rodziny Franchetti. Z pewnością dźwiga kilka pustych butelek i puszek, jakieś ciężkie żelastwa, a wszystko po to aby sprzedać za marne grosze, a potem napić się taniej wódki. Naprawdę nie rozumiem tych ludzi – pomyślał Simone. Jak można być takim głupcem i dać się zepchnąć na bruk – ciągnął myśl dalej, jednak zauważył idących w stronę starego człowieka dwóch osiłków. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Przypatrywał się i oczekiwał ataku. Stało się! Pięćdziesięcio-, może sześćdziesięcioletni pan został zaatakowany przez dwóch cwaniaków z białą bronią w ręku. Fontane zgasił połowę papierosa przydeptując go podeszwą buta. Pomyślał sobie, że jeśli wstanie i pomoże staruszkowi, obaj napastnicy będą właśnie tacy jak ten leżący papieros. Wygaśnięci, nie mogący już wydać z siebie kłębku dymu, chuchnąć świeżym powietrzem. Simone dysponuje niezwykłą bronią, niezwykłą dlatego, że może pozbawić życia ludzi w parę sekund przyciskając spust rewolweru wycelowanego w oponenta. Czy znów muszę iść na łatwiznę – pomyślał. Zgrabnie wstał, wbił wzrok w brukowaną powierzchnię ziemi i szedł eleganckim krokiem w stronę ławki, gdzie dwaj wytatuowani cwaniacy stawiali opór bezbronnemu staruszkowi. Podszedł do nich i krzyknął:
- Stop!
Gdy trzej panowie zwrócili głowy ku niemu, ten spokojnie, lekko, elokwentnie zwrócił się do nich tymi słowami:
- Koniec tej zabawy… Pomyślcie o tym, że jeśli teraz wy atakujecie tego staruszka, za dobre pięćdziesiąt lat, to wy będziecie obijani przez jakichś młodych karków.
Spokojnie czekał na odpowiedz trzymając ręce w kieszeni czarnego ocieplanego płaszcza.
Ojciec Chrzestny
Ojciec Chrzestny

Liczba postów : 93
Data dołączenia : 01/02/2012

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeNie Wrz 23, 2012 10:48 am
W życiu czasem bywa tak, że nawet najodważniejsi młodzieńcy, łamiący wszystkie zasady, uspokoją się słysząc naganę od starszego człowieka. Co jednak, kiedy tenże człowiek jest niewiele starszy, a wygląda nawet na kogoś w podobnym wieku? Wtedy zaczynają się problemy.
- Bill, porozmawiaj z tym idiotą - rzekł jeden z napastników do swojego kolegi-bejsbolisty, cały czas kopiąc staruszka. Drugi osiłek skinął tylko głową i ruszył w stronę członka rodziny Franchetti. Zabawne, ale gdyby wiedział do kogo właśnie się zbliża, pobiłby rekord świata w biegach długodystansowych, uciekając jak najdalej. Póki co jednak tego nie wiedział, a jego kij mógł równie dobrze uszkodzić czaszkę mafiosa, co zwykłego człowieka.
- Guza szukasz? - spytał wprost. Wyglądał na osobę bardzo bezpośrednią, która wie czego chce. A najwidoczniej chciał pobić nowo przybyłego.
Tymczasem staruszek miał już rozciętą wargę i chyba złamany nos. Tajemniczą torbę nakrywał jednak ciałem, jakby przekładał jej zawartość ponad własne życie. Tym zachowaniem rozwścieczał jeszcze bardziej kopiącego go opryszka. Gdyby nie Simone, najprawdopodobniej ci ludzi po prostu by go zabili. Choć wciąż nie jest pewne, czy aby na pewno tego nie zrobią. Trzeba działać szybko i zdecydowanie. Z jednej strony bowiem nawet życie tego dziada ma swoją wartość. Z drugiej – własne życie ma wartość znacznie większą, a przecież niedaleko stoi agresywny człowiek z niebezpiecznym kijem. Z trzeciej strony zawsze przyjemnie jest dać nauczkę takim ludziom.


Ostatnio zmieniony przez Ojciec Chrzestny dnia Nie Wrz 23, 2012 1:08 pm, w całości zmieniany 1 raz
http://mafia.my-rpg.com
Simone Fontane
Franchetti
Simone Fontane

Liczba postów : 39
Data dołączenia : 04/07/2012
Wiek : 27

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeNie Wrz 23, 2012 11:57 am
Kierować się zdrowym rozsądkiem – to zasada zaszczepiona w Simone od trzydziestego trzeciego roku życia, kiedy to wstąpił w szeregi Rodziny Franchetti. Bill – a tak dano imię tępemu osiłkowi, skierował złe słowa do wysoko postawionego człowieka. Nie kierował się zdrowym rozsądkiem, ale to tylko dlatego, gdyż nie wiedział z kim ma do czynienia. Kiedy Simone podszedł do napastników i wypowiedział mądre słowa, liczył na to, że napastnicy skierują w siebie przenikliwe, wystraszone spojrzenie i uciekną, jednak tak się nie stało. Byli to odważni mędrcy, niebojący się ryzyka. Z pewnością Fontane jest kolejnym obrońcą uciśnionych, z którym mają spotkać się cwaniacy, jak powtórka z rozrywki, nękające, żmudne, takie samo jak każde inne wydarzenie, zmieniające się w zwykłą rutynę. Z pewnością w poprzednich spotkaniach Bill zajął się obrońcą uciśnionego wprawiając go w niezłe kłopoty z ciałem, a jego koleżka dalej katował ofiarę. Tej historii bowiem koniec, ponieważ uciśniony zmienił się w silnego człowieka, stawiającego zasady i wbijający pięścią swoje przykazania, a w razie problemów wyjmuje gnata i posyła jedną z kul prosto w głowę przeciwnika. Po kilkusekundowych namysłach, Simone starał się spokojnie przemówić, jednak po chwili wybuchł, kierując słowa do Billa.
- Czy ja szukam guza? JA?! Ty i twój kolega możecie zapaść się pod ziemie w sekundkę. Oczekuję szacunku! Zmywać się stąd!
Simone Fontane wyglądał na dość gwałtownego drapieżnika próbującego się powstrzymać przed atakiem, przy tym zaciskał mocno pięści zwrócone ku dołu. Daje się wyczuć niebezpieczną, szanowaną aurę jaką kieruje gestykulując swoim ciałem i mową.
Ojciec Chrzestny
Ojciec Chrzestny

Liczba postów : 93
Data dołączenia : 01/02/2012

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeNie Wrz 23, 2012 1:13 pm
Widząc nagłe zdenerwowanie mafiosa, opryszkowie zdziwili się. Jeden przestał kopać ofiarę, a drugi nawet zrobił mały krok do tyłu, ale zaraz po tym zaczął się szyderczo śmiać.
- Szacunek? Już ja cię go nauczę, śmieciu! – ryknął, po czym zaatakował. Kij trafił w ramię, co prawda z niewielką siłą, ale wystarczającą, by na skórze długo jeszcze widoczny był siniak. Uśmiech, który wciąż nie schodził z twarzy osiłka oznaczał, że to była tylko mała próbka jego możliwości. To było ostrzeżenie. Następnym razem na pewno złamana zostanie jakaś kość. Nagły ból przeszył całe ciało członka rodziny Franchetti. Nie bolało tak, żeby się przewrócić, ale trudno było powstrzymać krzyk. Teraz Simone mógł mieć już pewność – nie ma pokojowego rozwiązania. W tej chwili liczy się tylko brutalna siła i schowana broń. Drugi z opryszków wciąż nie dotykał staruszka, obserwując uważnie całą sytuację i czekając na dalszy bieg wydarzeń. Z pewnością w każdej chwili może rzucić się koledze na pomoc. Nieprzyjemną atmosferę wzmacniał tylko nagły, zimny powiew wiatru. Po ziemi zaczęły toczyć się śmieci, a płaszcz mafiosa rozwiewał się na wszystkie strony. Uwagę dwóch niebezpiecznych typów przykuły jego drogie buty. Wyraźnie było widać, że ten, który przed chwilą kopał starszego pana zaczął się wahać. Bill jednak tylko się głupawo uśmiechnął. Najwyraźniej myślał już nad ograbieniem zwłok.
http://mafia.my-rpg.com
Simone Fontane
Franchetti
Simone Fontane

Liczba postów : 39
Data dołączenia : 04/07/2012
Wiek : 27

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeWto Wrz 25, 2012 2:00 pm
Simone wybuchł, jego spokój uszedł jak powietrze z nadmuchanego balonika. Trafiony kijem uświadomił sobie, że koniec już zabawy. Bolało, z pewnością miał już siniaka. Twarz jego zbladła. Był zdziwiony z ataku. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Wszystko przez tego starego dziada, który nosi jakieś złom w torbie – pomyślał. Zdrowy rozsądek poszedł w niepamięć. Członek rodziny Franchetti miał już widocznie dość odpuszczania i inteligentnej rozmowy. Chciał zrewanżować się Billowi. Zacisnął prawą pięść i spróbował uderzyć prawym, mocnym sierpowym w twarz wroga. Chciał, aby było widać skutki jego uderzenia. Liczył na to, że poleje się krew. Miała to być dobra kontra. Czekał na odpowiedz. Był bardzo pewny siebie. Uświadomił sobie, że nie stoi oko w oko z przeciwnikiem - Billem, a ma koło siebie jeszcze dwóch obserwatorów. Ukradkiem spojrzał na nich, czekając na ich reakcje. Starał się jednak nie spuszczać wzroku z Billa. Uczucia miał mieszane. Czuł lekką dominację, bo wiedział, że jest człowiekiem o silnym charakterze, a jego pozycja w mieście najlepiej byłaby oceniona, jeśli ludzie zauważyli by jego targaninę z jakimś dzielnicowym kmiotkiem.
Ojciec Chrzestny
Ojciec Chrzestny

Liczba postów : 93
Data dołączenia : 01/02/2012

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeSob Wrz 29, 2012 7:11 pm
Bill otrzymał mocny cios w twarz, aż cofnął się o parę kroków. Pięść trafiła go między policzkiem, nosem, a okiem. Z lewego nozdrza pociekła mała strużka krwi. To musiało naprawdę boleć. Co ciekawe, opryszek nie rzucił się z furią do ataku, tylko spojrzał nieco zdziwiony na towarzysza. Ten nawet nie patrzył na dziada, który leżał obok. Nie kopał już ofiary, tylko patrzył na rozwój wypadków. Zdawał się jakby nieprzytomny i wcale nie zauważył, że Bill się na niego patrzy. Zdaje się jednak, że ten ostatni chciał jakby przyzwolenia, więc zareagował tylko uśmiechem.
- Chcesz się ze mną bić? – spytał wyzywająco, szczerząc olśniewająco żółte zęby do Simone. Należał widocznie do ludzi, którym mordobicie sprawia radość i którzy tylko szukają okazji. W Lost Island takich nie brakowało – większość jednak siedziała w więzieniu. Bill zacisnął mocniej dłonie na trzymanym kiju. Zbliżał się pomału, cały czas głupawo się uśmiechając. Z pewnością uśmiech ten natychmiast spełzłby mu z twarzy, gdyby wiedział, że nieznajomy jest członkiem mafii, a w dodatku ma przy sobie pistolet. Pistolet, który może nie jest najnowszym cudem techniki, ale i tak potrafi zabić. A już na pewno poważnie okaleczyć.
Ta chwila, przez którą zbój zbliżał się do Capo rodziny Franchetti starczyła, by dokładnie mu się przyjrzeć. Był wysoki, mógł bowiem mierzyć jakieś sto dziewięćdziesiąt centymetrów. Nie dało się dostrzec żadnych włosów na głowie, choć mogło to być spowodowane noszeniem przez zbira czarnej czapki. Ubrany był jak typowy zbrodniarz, jakby chciał zwracać na siebie za wszelką cenę uwagę policji – skórzana kurtka, dżinsy, rękawiczki bez palców i sportowe buty. Do tego dochodziły tatuaże. Z boku szyi znajdował się pająk, a pod brodą wił się wąż, oplątując szyję i kończąc się gdzieś na karku. Zapewne pod ubraniami tych tatuaży było więcej. Była to raczej młoda osoba – wyglądał na jakieś dwadzieścia dwa, może dwadzieścia pięć lat.
Nie można jednak się gapić w nieskończoność. Wreszcie Bill zbliżył się na tyle, by Simone znów znalazł się w zasięgu jego kija. Przez chwilę sytuacja znowu wyglądała na niebezpieczną, jednak opryszek zrobił coś niespodziewanego. Odrzucił kij na odległość jakichś dwóch metrów.
- Chodź na pięści – powiedział, uśmiechając się jeszcze bardziej głupkowato. Widać, że bardzo zależało mu na walce. Ustawił się w pozycji i oczekiwał, aż nieznajomy zada pierwszy cios.
http://mafia.my-rpg.com
Simone Fontane
Franchetti
Simone Fontane

Liczba postów : 39
Data dołączenia : 04/07/2012
Wiek : 27

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimePią Paź 19, 2012 4:18 pm
Franchetti był bardzo zadowolony z ciosu jaki wyprowadził i który skutek miał taki jak zamierzał jego nadawca. Nie miał już ochoty bawić się już w gierki z cwanym opryszkiem, który zaproponował mu walkę na pięści. Simone martwił się także o otoczenia i z pewnością nie było by mu to obojętnie, gdyby koledzy z branży wytykali mu jego niefrasobliwość względem swoich oponentów. Bawił się nimi – to prawda. Mógł w jednej wybranej przez niego chwili wyjąć rewolwer i postrzelić cwanych meneli. Pomyślał o tym i wywnioskował, że to realna i bardzo dobra opcja. To właśnie teraz nadszedł moment decydujący. Simone Franchetti miał w swoich rękach los przynajmniej jednego osobnika z niższej półki społecznej. Widział w oczach człowieka gnębiącego staruszka strach. Pomyślał nad szybkim planem. Uświadomił sobie, że tak zwana „propozycja” będzie idealna. Dość ściszonym i pewnym głosem wyzbył z siebie kilka słów.
- Mam dość bicia się. Lepsza będzie - Na kolejne dwa słowa Simone wydał specyficzny nacisk. - Dużo warta propozycja.
Simone zrobił lekki krok do tyłu, niezbyt widoczny dla otoczenia – trenował to przez wiele miesięcy - sięgnął prawą ręką do lewej kieszeni swego płaszcza, a parę sekund później miał już oponenta który wyzbył się swej broni, na muszce. Celował w głowę i pewnie oraz z nutą lekceważenia oraz dominacji powiedział:
- Propozycja dalej aktualna. Albo się stąd wynosicie, albo to Ja was stąd wyniosę.
Członek Rodziny mafijnej był bardzo pewny siebie i oczekiwał odpowiedzi, albo i nawet ruchu ucieczki swoich przeciwników.
Ojciec Chrzestny
Ojciec Chrzestny

Liczba postów : 93
Data dołączenia : 01/02/2012

Parki Empty
Parki I_icon_minitimePią Paź 19, 2012 7:18 pm
Bill podchodził wciąż do Simone, bardzo pewny siebie. Widząc, że przeciwnik się lekko cofa, chciał wybuchnąć śmiechem, ale zamiast tego tylko cicho jęknął. Bowiem w ręku Fontane pojawiła się znienacka broń. Przez chwilę patrzył bezmyślnie na swoje pięści, zastanawiając się czy warto zaryzykować i rzucić się na uzbrojonego nieznajomego. Widocznie jednak nie był aż tak głupi, na jakiego wyglądał. Zrezygnował z głupiego pomysłu i zaczął nieskładnie mówić, wyciągając nieznacznie ręce przed siebie, jakby chciał się zasłonić przed ewentualnym strzałem.
- Ej, spokojnie! Proszę pana - Dziwnie brzmiała taka nagła oznaka szacunku. - My już sobie idziemy. Potrzebujemy pieniędzy, chcieliśmy tylko okraść tego starucha.
Po wypowiedzeniu tych słów, Bill zaczął się nieznacznie cofać, cały czas obserwując członka rodziny Franchetti i zastanawiając się czy ten mu na to pozwoli. Jego towarzysz wykazał się czymś, co można określić jako odwaga - zaczął uciekać z niebywałą prędkością, dorównując zapewne Owensowi, czarnoskóremu mistrzowi świata w biegach sprinterskich. Bill widząc to, nieco się przeraził. Został tu teraz sam, zdany na łaskę człowieka, którego przed chwilą uderzył kijem bejsbolowym.
Tymczasem dziadek rozejrzał się, jakby nieco zaskoczony. Krew z nosa i rozciętej wagi pokrywała całą jego brodę i skapywała małymi kropelkami po wąsach. To były dość poważne i na pewno bolesne obrażenia - jeśli dodać do nich jeszcze siniaki, a nawet możliwe złamania. Zaskakujące jak szybko zmieniają się nastroje prostych ludzi - starszy mężczyzna uśmiechnął się, że ocalił torbę. Zajrzał nawet do środka, a nieschodzący mu z ust uśmiech wskazywał, że zawartość również jest cała. Czymkolwiek ona była. Jednak wciąż nie wstawał, może z bólu, a może ze strachu.
http://mafia.my-rpg.com
Simone Fontane
Franchetti
Simone Fontane

Liczba postów : 39
Data dołączenia : 04/07/2012
Wiek : 27

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeSob Paź 20, 2012 9:15 pm
Członek podziemnej Rodziny Franchetti był w połowie swego sukcesu. Dlaczego w połowie? Ponieważ Bill nie zachował się jak swój towarzysz, który w parę sekund zniknął z pola widzenia Simone. Naprawdę zaskoczyło to człowieka z bronią w ręku. Wpatrując się w oczy oponenta mafioso widział strach. Przez jego myśli przechodziło mu wiele pytań. Dlaczego teraz nie jest taki cwany? Odnosi się do mnie z szacunkiem?
Jego towarzysz uciekł. Jednego parszywego drania mniej. Teraz tylko gryzie go sumienie. Czy zabić tego opryszka z niższej warstwy społecznej, czy dać mu żyć? To pytanie występuje w każdej misji jaką zleci mu jego Don, lub Prawa Ręka. Teraz to jednak nie misja w celu dorobku finansowego, wpływowego lub materialnego dla rodziny, a dla niego samego. To on kieruje tutaj negocjacjami, występującymi błędami i łupem, który trzyma w rękach uśmiechnięty dziadek nie mający pojęcia co może stać się gdy Simone Fontane pozbędzie się kolejnego wrzodu na dupie czyli Billa. Niestety Bill dalej nie był pewny, czy aby Simone nie zrobi ruchu palcem wskazującym, który to uwolniłby pocisk. Człowiek modnie ubrany, trzymający w ręku pistolet pomyślał nad kolejnym planem, dzięki któremu pozbędzie się łagodnie i co ważne, cicho przeciwnika. Z doświadczenia ten człowiek wie, że pierw trzeba postawić jasną tezę, a później zadawać pytania. Tak i Simone chciał postąpić w tej sytuacji. A więc postawił jasną tezę i zadał pytanie. Starał się aby jego głos był lekki i bardzo przekonywujący.
- Nie masz już nikogo. Twój kolega uciekł, a ten Pan - Wskazał kiwnięciem nadgarstka który utrzymywał dłoń trzymającą pistolet na staruszka. - Jest po mojej stronie. Życie, czy śmierć? Jeśli po trzech sekundach, będę dalej Cię tutaj widział niestety sprawdzi się to drugie.
Następnie zmarszczył czoło, specjalnie policzył w myśli do dziesięciu, aby przeciwnik miał czas do namysłu, a później dość intonacyjnie i obelżywie wypowiedział liczbę, która to miała stać się początkiem wyboru.
- Trzy…
Ojciec Chrzestny
Ojciec Chrzestny

Liczba postów : 93
Data dołączenia : 01/02/2012

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeNie Paź 21, 2012 6:30 pm
Bill nie zastanawiał się długo. Łatwo było się już zorientować, że nie jest w tym najlepszy, więc nie tracąc czas na myślenie odwrócił się i przystąpił do bicia rekordu swojego poprzednika. Może nawet by mu się udało, gdyby nie kilka większych kamieni na jego drodze, o które się przewrócił, obcierając sobie łokcie i raniąc twarz. Mimo to trzeba przyznać, że czas miał świetny. Teraz już naprawdę Simone mógł uznać, że odniósł sukces.
Tymczasem dziad zdążył się już podnieść z ziemi. Przez kilka sekund badał otoczenie swoimi mądrymi, otłuszczonymi oczami, które znajdowały się po obu stronach czerwonego - typowego dla pijaka - nosa. Dzięki niesamowitej sile swego intelektu doszedł wreszcie do wniosku, że ten mężczyzna, który stoi niedaleko z pistoletem, właśnie go uratował. Bezzwłocznie przystąpił do podziękowań.
- Panie, dzięki! Co też by mnie te chuligany zrobiły, gnojki pier... eee, no, to o czym ja tam? Aha, by mnie chyba zbili jak psa i okradli, gdybyś pan nie przybył. W samą porę, dzięki!
Prosty język idealnie pasował do tego człowieka i mogłoby się zdawać, że każdy wskazałby go palcem spośród tłumów, gdyby tylko dostał te słowa na kartce. Staruszek jednak nie przejmował się tym, jakie sprawiał wrażenie. Przetarł tylko niedbałym ruchem ręki krew, spływającą mu po brodzie i zaczął grzebać w torbie. Wkrótce wyjaśniła się zagadka jej zawartości, a dziad z zadowoleniem trzymał w ręku trzy flaszki.
- Mmm, dobra gorzała. Weź pan se jedną, w końcu żeś mnie uratował. A ja chyba już pójdę, gdzieś usiąść i się schlać jak przyzwoity człowiek - i zaczął drobnymi kroczkami, lekko kuśtykając odchodzić. Trzeba było mu jedno przyznać - dziwny był to człowiek.
http://mafia.my-rpg.com
Simone Fontane
Franchetti
Simone Fontane

Liczba postów : 39
Data dołączenia : 04/07/2012
Wiek : 27

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeNie Lis 25, 2012 9:51 am
Simone cieszył się z rezultatu, na który pracował. Czy aby ciężko? Owszem… otrzymał kilka ciosów, jednak przezwyciężył ból i jednym ruchem zrobił coś, co jego oponenci zapamiętają na kilka dobrych lat. Pistolet w dłoni może zmienić wszystko... Spojrzał na rewolwer i zgrabnie schował do kieszeni wewnętrznej swojego płaszcza. Simone z niechlubnym uśmieszkiem wysłuchiwał żenujących podziękowań. Flaszka? Po co mi jakiś tani alkohol od człowieka z marginesu społecznego? Wziął jednak butelkę, przyjrzał jej się bacznie, a następnie cisnął nią w pijaka. Ten jednak zignorował to i drobnymi kroczkami poszedł… Poszedł, a Simone pomyślał, że źle zrobił. Co go skusiło do tego, aby pomagać pijakowi, za butelkę gorzały? To absurd! Simone szybko chciał zapomnieć o tej sytuacji. Odwrócił się więc w drugą stronę i szybkim krokiem pomaszerował…
Patrick de Lucia
De Lucia
Patrick de Lucia

Liczba postów : 28
Data dołączenia : 19/11/2012

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeSro Gru 05, 2012 10:06 pm
Patrick, jak prawie codziennie, udał się do parku na wieczorny spacer, w poszukiwaniu spokoju i świeżego powietrza. Szedł z jednym ochroniarzem przy boku, uzbrojonym w Colta. Całą drogę rozmawiali o sprawach ważnych, ważniejszych i pierdołach. Patrick ciągle zastanawiał się, jak Michaelowi idzie misja. Hmm... kobieta powinna być łatwa do przekonania, czyż nie? Ale teraz nie pora na to, żeby się przejmować takimi rzeczami. W końcu wieczorny spacer powinien skupiać się na odpoczynku, a nie na rozmyślaniu o "sprawach zawodowych".
Gdy doszli w końcu do jeziorka, Patrick odgarnął liście z pierwszej najbliższej ławki i usiadł na niej. To było idealne miejsce, na obserwowanie zachodu słońca. Dał znak Jeremy'emu, a ten oddalił się pod drzewo i zapalił papierosa. Don wpatrywał się w zachód słońca, a przez jego głowę przelatywało tysiące myśli.
Michael Moretti
De Lucia
Michael Moretti

Liczba postów : 42
Data dołączenia : 22/02/2012

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeCzw Gru 06, 2012 7:56 pm
Michael wyszedł z restauracji i szybkim krokiem skierował się z powrotem do siedziby swojej Rodziny. Zaskoczyło go jednak to, że nie zastał tam już dona.
- Salvatore! Wiesz może, gdzie poszedł szef? - spytał barmana.
- Pan de Lucia wybrał się na spacer – odpowiedział krótko zapytany.
Michael nie miał zamiaru już dopytywać gdzie dokładnie poszedł don. Salvatore był inteligentnym człowiekiem i gdyby wiedział, na pewno by wyjawił to od razu. Nie ma się co dziwić – don nie musi się nikomu tłumaczyć. Najwyżej powie, że idzie się przewietrzyć, żeby nikt się nie martwił o jego bezpieczeństwo.
Wyszedł z budynku i skierował się do parku „Green Peace”. Długo rozglądał się po wszystkich ścieżkach, ale nigdzie zauważył swojego pracodawcy. Opuścił więc to miejsce i chwilę zastanawiał się nad kolejnym punktem, do którego mógłby się udać. Jedyne ciekawe obiekty w okolicy to teatr Giovanni, osiedle i kwiaciarnia. Żadne z tych miejsc nie nadawało się jednak na spacer. Po osiedlu można się co prawda przejść, ale nie wyobrażał sobie by między blokami zaczął się nagle przechadzać don de Lucia. Gdzie więc mógłby się udać? Michael z miejsca odrzucił dwie najbiedniejsze dzielnice. Z pozostałych dwóch najbliżej było do Brickstone. Mafioso nie przypominał sobie, by było tam jakieś miejsce nadające się na spacer. Pozostaje więc śródmieście. Westchnął i udał się na poszukiwanie taksówki.

- To tutaj. Proszę poczekać aż wrócę.
Cytrynowożółty DeSoto Airstream zatrzymał się przed Pathin's Marketplace. Miejsce odpowiednie na swego rodzaju spacer – można się przecież przechadzać między stragany, coś kupić, coś zjeść. Szybko przeszedł, a właściwie przebiegł przez cały rynek, poszukując dona. Nie zauważył go jednak, za to do jego uszu dotarła wspaniała jazzowa muzyka. Jazz był ulubionym gatunkiem Michaela. Czasem nawet próbował nucić sobie zasłyszany utwór jakiegoś Belga czy Cygana, choć nie było to łatwe. Nie było jednak czasu przysłuchiwać się muzyce. Wrócił do taksówki.
- Proszę mnie zawieźć do parku... tego, wie pan... - Michaelowi zrobiło się wstyd, że właściwie nie wie, jak to miejsce się nazywa. Ale to nie było teraz ważne. Tylko jeden park w mieście był powszechnie znany, więc taksówkarz skinął głową i ruszył.

Jeśli dona tu nie ma to znaczy, że rozpłynął się, zniknął. Michael więc zapłacił taksówkarzowi żądaną sumę i udał się do parku. Chwilę przechadzał się ścieżkami, aż między krzakami zobaczył błyszczącą powierzchnię jeziora. Nawet jeśli pan de Lucia tam nie stoi, powinien być widoczny. W końcu miejsce to stanowiło środek parku. Okrążył krzaki i odetchnął z ulgą. Patrick de Lucia siedział na ławce i rozmyślał.
- Wreszcie pana znalazłem! - powiedział na powitanie, jakby z pewnym wyrzutem. - Udało mi się przekonać właścicielkę tej restauracji. Musi tylko przyjść do niej ktoś, kto dogada się w sprawie szczegółów.
Trochę zrobiło mu się wstyd. Miał załatwić tę sprawę, a tylko zyskał pozwolenie na dalsze negocjacje. Mógł przecież za jednym zamachem wszystko ustalić i Rodzina mogłaby mieć już ten problem z głowy... Tyle, że po prostu nie był w stanie tego zrobić. Nawet nie wiedział ile wynoszą opłaty za ochronę jakie pobierała Rodzina. Zaproponowałby za dużo to ze zgody nici, zaproponowałby za mało... o tym wolał nawet nie myśleć.
Patrick de Lucia
De Lucia
Patrick de Lucia

Liczba postów : 28
Data dołączenia : 19/11/2012

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeCzw Gru 06, 2012 10:01 pm
Z przyjemnych rozmyślań, Patricka wyrwał jakiś głos. Chociaż bardzo dobrze go znał, to przez chwilę nawet nie odwrócił głowy w kierunku, z którego dobiegł. Dopiero gdy usłyszał słowo "restauracja", otrząsnął się z tego transu i skierował spojrzenie, na Michaela. Ochroniarz Patricka podszedł do mężczyzny i podał mu rękę na przywitanie, a don nadal wpatrywał się w swojego Soldato przeszywającym wzrokiem. Powoli składał w głowie wszystkie wyłapane słowa, w jedną całość. Restauracja... właścicielka... szczegóły... Ach tak, teraz wszystko stało się jasne. Patrick wstał z ławki i także przywitał się z Michaelem, a chwilę później, na jego twarzy pojawił się miły uśmiech.
- Michael! Jesteś. - Tak, mocno spóźniona reakcja. Dogadać w sprawie szczegółów... dogadać w sprawie szczegółów...
- Czy ja wysłałem go na zwiady, czy żeby załatwił sprawę do końca? - powiedział w myślach, lecz uśmiech nadal nie znikał z jego twarzy.
- Aha, czyli muszę tam pójść osobiście? A z jakiego powodu tego nie załatwiłeś? Co to w ogóle za szczegóły zostały do uzgodnienia? - A niech się spowiada. Przecież Patrick go z tego powodu nie zabije... może.
Michael Moretti
De Lucia
Michael Moretti

Liczba postów : 42
Data dołączenia : 22/02/2012

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeSob Gru 08, 2012 1:25 am
Do Michaela podszedł postawny mężczyzna z Coltem, ochroniarz dona. Od razu podali sobie dłonie na powitanie. Sam don zdawał się jakby być nieobecny. Myślał tak i myślał, aż w końcu sam też postanowił się przywitać. Ciekawe, czy w ogóle usłyszał raport. Zdawało się jednak, że tak, bo zadał kilka krótkich pytań. Pytań, których szczerze mówiąc Michael się obawiał. Szybko ułożył jednak w głowie odpowiedź.
- Niekoniecznie osobiście... chociaż tak byłoby najlepiej. Ja po prostu nie wiedziałem jakiej kwoty mam od niej zażądać. Nie mam głowy do finansów.
Nadal było mu trochę wstyd, że nie załatwił tego za jednym razem, mimo iż wiedział, że nie był w stanie. Postanowił jednak jakby udobruchać dona, więc szybko dodał:
- Ale zdołałem ją przekonać do współpracy i na pewno zgodzi się na cenę, którą pan zaproponuje.
Powietrze było chłodne, a Michael nie był wcale grubo ubrany, toteż z lekka się trząsł. Dopiero teraz stwierdził, że lepiej siedzieć w restauracji i popijać niż łazić po mieście. O niczym tak nie marzył jak o wróceniu do siedziby Rodziny i ogrzaniu się.
Patrick de Lucia
De Lucia
Patrick de Lucia

Liczba postów : 28
Data dołączenia : 19/11/2012

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeSob Gru 08, 2012 7:19 pm
Głowy do finansów? Czy to takie trudne żeby... no dobra, po części była to też wina Patricka, że nie podał mu szczegółów. Było to głównie spowodowane tym, że wierzył w zdolności Michaela. Don jednak nie był zawiedziony, ani smutny. Wiedział, że jeśli coś ma być wykonane idealnie, trzeba to zrobić samemu.
- Dobrze, a więc pójdę tam. Cieszę się że po części załatwiłeś tą sprawę. A teraz... teraz lepiej już wracać. - Dziś, Patrick już by nie zdążył pójść, przed zamknięciem restauracji. W dodatku było zimno, a to chyba najlepszy argument, żeby już wracać.
- Zrobię to wszystko jutro. Dobrze się spisałeś i może nawet dostaniesz nagrodę. - A co, jakaś nagroda motywacyjna będzie dobrym wyjściem. Przynajmniej nie będzie już musiał przekonywać tej kobiety do ochrony. Teraz tylko krzyknąć cenę i wyjść z pieniędzmi.
Michael Moretti
De Lucia
Michael Moretti

Liczba postów : 42
Data dołączenia : 22/02/2012

Ekwipunek
Broń: S&W Model 10

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeNie Gru 09, 2012 11:40 am
Michael skinął tylko głową na słowa dona. Fajnie, że wszystko jakoś się udało. A przy okazji może dostać jakąś nagrodę… nie był egoistycznym materialistą, ale nie widział też sensu w wołaniu „nie, naprawdę, nie trzeba”. W końcu darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, jak dają – trzeba brać.
Miał tylko nadzieję, że donowi uda się wynegocjować możliwie najwyższą cenę. W końcu chciał, by Rodzina znów stała się potęgą, z którą Reginelli i Franchetti muszą się liczyć.
- Więc... ja już sobie pójdę. Żegnam – skinął głową i skierował się do wyjścia z parku. Myślał nad pójściem do restauracji i wypiciu czegoś mocniejszego, ale było już za późno. Jak teraz się schleje, jutro będzie z nim krucho. A kto wie, może jeszcze trafi mu się jakieś zadanie.
- Ciekawe jak pójdzie panu de Lucia – myślał cały czas. Była to jedna z najważniejszych obecnie spraw Rodziny. I, co ciekawe... tę sprawę w dużej części załatwił Michael we własnej osobie! To on podsunął ten pomysł i przekonał właścicielkę do współpracy. Uśmiechnął się. Niby zwykły Soldato, najniższy w hierarchii, a tyle może dobrego zrobić dla całej Rodziny.
- Jeszcze będzie ze mnie Capo – pomyślał, po czym zaśmiał się – albo nawet Consigliere.
Maddalena Rapetti
Kobiety
Maddalena Rapetti

Liczba postów : 27
Data dołączenia : 30/11/2012
Skąd : Lost Island

Ekwipunek
Broń: Colt 1911

Parki Empty
Parki I_icon_minitimeCzw Sty 24, 2013 6:56 pm
Panował jakiś bezruch, który potęgował fakt, że w parku nie znajdowało się za wiele osób. Na szczęście zniknęły już tabuny nianiek, ich podopiecznych w jednakowych, marynarskich ubraniach, jakby już żadnego innego nikt nie uznawał dla małych chłopców, ślicznotek w przykrótkich sukienkach w kolorze pudrowego różu z nieodłączną lalką w ręce. Za to pojawili się miłośnicy czworonogów wraz ze swoimi psinami na ograniczających wolność smyczach. Nawet podmuch wiatru nie łagodził przyjemnego, późnego już popołudnia, zresztą bardzo ciepłego. 
Pośród tego wszystkiego wyróżniała się nawet ładna szatynka. Ubrana w dobrze dopasowany, lekki płaszcz w kolorze czerwonym i spódnicę za kolano z wyszytymi na lewym boku etnicznymi wzorami, w botkach na niewysokim słupku, siedziała na jednej z wolnych ławek, nieco dalej od jeziora, mając za to całkiem dobry widok na ruchliwą ulicę od północnej strony. Po krótkiej chwili zastanowienia wyjęła z torebki złotą papierośnicę i wyjęła jeden papieros. Potem zapałki, ale nie zapaliła. Zrobiła to kilka sekund później, w kiedy w okolicy pojawił się wysoki i postawny mężczyzna, niegrzeszący urodą.
- Służę ogniem - zaoferował się, nie mrugnąwszy nawet okiem. Przyglądał się z nieukrywaną ciekawością. 
- Spóźnił się pan, ale dziękuję za dobre chęci. - Maddy popatrzyła na niego i musnęła dłonią czerwony beret, który zawadiacko zakrywał jej czoło.
- Nie szkodzi. Może następnym razem. - W tym momencie kobieta wskazała na wolne miejsce obok siebie, ale nie odsunęła się choćby na milimetr. 
- Jestem pani nowym informatorem. - Nieznajomy rzucił niezobowiązująco i uśmiechnął się kątem ust. 
- A nasza blondyneczka? 
- Podobno ja bardziej pasuję do pani osoby. 
- Do mojej osoby bardziej pasuje piękna biżuteria i jej posiadacze. Mam nadzieję, że wzięto to pod uwagę? - Maddy zaciągnęła się wreszcie papierosem i wzruszyła ramionami na znak, że ostatecznie wszystko jej jedno. 
- Powinniśmy spotkać się jeszcze kilka razy, a wtedy może się wiele okazać…
Spojrzała na niego przelotnie. 
- Na przykład zasobność mojego portfela. W każdym razie to instrukcje dla pani. - Podał jej małą karteluszkę, która mogła wyglądać jak wizytówka. - Według kodu numer dwa. Pytania?
- Żadnych.
Popatrzyli na siebie tak, jak gdyby coś między nimi zaiskrzyło, co stanowiło tylko grę dla niepowołanych oczu. Jeszcze kilka przelotnych, ugrzecznionych uśmiechów i bezimienny mężczyzna wstał. Ukłonił się z galanterią, a potem odszedł w stronę ulicy. Kiedy zniknął z oczu Maddaleny, ta zerknęła na kartkę, po czym schowała ją do torebki. Albo wcale nie schowała? 
Potem oparła się wygodnie i na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Nie chciała za szybko zrywać się z ławki, więc postanowiła posiedzieć jakieś dodatkowe dziesięć minut i dopiero wtedy wrócić do domu. 
z/t
Sponsored content


Parki Empty
Parki I_icon_minitime


Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Mafia PBF • Dołącz do rodziny! :: Lost Island :: Downtown-